Zamknij

470. rocznica urodzin króla Henryka Walezego (19 IX 1551)

06:00, 19.09.2021 J.K

Dziś mija 470. rocznica urodzin króla Henryka Walezego, króla Polski, potem Francji, pierwszego króla elekcyjnego (w pełni), którego panowanie zakończyło się ucieczką z kraju.

Król Henryk urodził się 19 IX 1551 roku w Fontainebleau we Francji jako trzeci syn króla Henryka II i królowej Katarzyny Medycejskiej. Był najbardziej ukochanym synem królowej Katarzyny. Pragnęła ona zapewnić mu jakiś tron królewski, bowiem zostanie królem Francji wydawało się mało prawdopodobne. Stąd właśnie pojawił się pomysł kandydowania na tron Rzeczpospolitej Obojga Narodów.

W 1572 r. zmarł król Zygmunt August, ostatni przedstawiciel Jagiellonów. Wygaśnięcie litewskiej dynastii oznaczało poważny problem dla zjednoczonego zaledwie 3 lata wcześniej państwa polsko-litewskiego. W okresie bezkrólewia udało się opanować chaos. W toku zażartych dyskusji powoli uformował się pomysł na to, jak wyłonić nowego króla. Tron był w zasadzie elekcyjny już od czasów wygaśnięcia Andegawenów, jednak w praktyce był dziedziczny w obrębie dynastii jagiellońskiej. Wraz z jej wygaśnięciem pojawiła się konieczność ustalenia zasad elekcji. Ustalono, iż elekcja będzie dokonywała się pod Warszawą, gdzie miał prawo przybyć każdy chętny szlachcic. Wybrany władca miał obowiązek zaprzysiąc prawa od imienia pierwszego elekcyjnego króla nazwane artykułami henrykowskimi, a także t. zw. pacta conventa, czyli indywidualne zobowiązania konkretnego kandydata. W okresie bezkrólewia tymczasowo funkcje królewskie sprawował t. zw. interrex (dosłownie „międzykról”), którym miał być prymas.

Po ustaleniu zasad wyboru pozostał sam wybór. Kandydatów było sporo, ale rzeczywiście liczący byli tylko dwaj: austriacki arcyksiążę Ernest Habsburg oraz właśnie francuski królewicz Henryk, którego w Polsce nazwano Walezym, co było skróconą wersją nazwy Walezjuszy – gałęzi dynastii Kapetyngów, która panowała tam od początku XIV wieku, gdy wygasła główna linia francuskiego rodu panującego, i która zawdzięczała tę nazwą noszonemu pierwotnie przez jej przedstawicieli tytułowi księcia Valois.

Habsburgowie mieli wpływy, pieniądze, umieli pozyskiwać stronników, ale wśród niemałej części szlachty byli niepopularni jako Niemcy i zwolennicy absolutyzmu. Stąd większą sympatię budził królewicz francuski. Jednakże jego wyborowi poważnie zagroziły wydarzenia w jego ojczystym kraju, w których brał udział.

Francja w XVI wieku była krajem rozdzieranym szeregiem wojen domowych przedzielanych krótkimi okresami rozejmów, w których obok ambicji rodów i koterii rolę odgrywały też podziały wyznaniowe między katolikami a francuskimi protestantami (kalwinistami) zwanymi hugenotami.

W trakcie jednego z rozejmów próbowano załagodzić konflikt, doprowadzając do ślubu wyznającego kalwinizm księcia Henryka Burbona z Małgorzatą, siostrą króla Karola IX i Henryka Walezego. Jednakże królowa Katarzyna, zaniepokojona rośnięciem potęgi hugenotów w okresie poprzedzającym ślub, postanowiła go wyzyskać jako okazję do masakry, wykorzystując fakt, iż na wesele zjechała się większość ważniejszych postaci ze stronnictwa hugenockiego. Wolną rękę otrzymała wroga hugenotom rodzina Gwizjuszy (Guise), która zorganizowała t. zw. rzeź św. Bartłomieja, nazwaną tak, bo wypadła akurat w dzień tego świętego (24 VIII). Zginęła większość czołowych hugenotów na czele z admirałem Gasparem de Coligny. Nie zginął Henryk Burbon dzięki obronieniu go przed takim losem przez króla Karola IX, a także niewielka grupa, której udało się zbiec. Wbrew nadziejom królowej i Gwizjuszy masakra nie złamała hugenotów. Wieści o niej dotarły także do Polski. W naszym kraju takie metody walki politycznej czy rywalizacji międzywyznaniowej były niewyobrażalne. Być może masakra św. Bartłomieja przekreśliłaby szanse Henryka Walezego na tron polski, gdyby nie zręczny Jean Monluc, posłaniec królowej Katarzyny. W liście do niej ironicznie pisał, że jeśli zależało jej na tronie polskim dla syna, należałoby rzeź przynajmniej przełożyć. Próbował on załagodzić negatywnie wrażenie, kłamiąc, że królewicz rzekomo przeciwstawiał się zbrodniom, a nawet ukrywał hugenotów. Niezbyt wierzono w te zapewnienia. Mimo to po pierwszej fali oburzenia udało mu się pozyskać większość szlacheckich elektorów. Przeważył pogląd, który wyraził podskarbi Hieronim Bużeński, który powiedział Monlucowi, że ten powinien sobie darować tłumaczenia o rzekomym nieuczestniczeniu w masakrze i o niebyciu przez Henryka tyranem, bo i tak w Polsce „to on będzie się bał poddanych, a nie poddani jego”.

Żartowano także z obietnic Monluca składanym wszystkim naokoło, mówiąc, że gotów jest zobowiązać się w imieniu popieranego przez siebie kandydata nawet do zbudowania złotego mostu na Wiśle. Pomimo tych żartów agitacja francuskiego posła nie pozostała bez śladu, przesądzając o wyborze Henryka Walezego. Ważna była też deklaracja o zaprzysiężeniu wspomnianych wyżej artykułów henrykowskich oraz paktów konwentów.

Artykuły henrykowskie określały ogólne zasady ustrojowe Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Artykuły, jako prawa fundamentalne, były niezmienne i musiał je przed koronacją zaprzysiąc każdy król Polski. Głównymi zasadami tego aktu prawnego było zagwarantowanie wolnej elekcji (elekcji viritim), zakazu dziedziczenia tronu, prowadzenia polityki zagranicznej w porozumieniu z senatem, zwoływania sejmu raz na dwa lata na okres nie dłuższy niż sześć tygodni, niezwoływanie pospolitego ruszenia bez zgody sejmu, W skład artykułów weszły także postanowienia konfederacji warszawskiej gwarantującej wolność religijną. Ponadto król musiał mieć u swego boku kontrolującą go radę senatorów. W wypadku pogwałcenia któregokolwiek postanowień przez króla, szlachta miała prawo do wypowiedzenia posłuszeństwa.

Pacta conventa były indywidualnymi zobowiązaniami kandydata. W przypadku Henryka Walezego były to zobowiązania do zawiązania sojuszu polsko-francuskiego, spłaty długów króla Zygmunta II Augusta, odbudowania polskiej floty, przysłania na Bałtyk floty francuskiej, sprowadzenia czterech tysięcy żołnierzy piechoty gaskońskiej do walki z Moskalami, doprowadzenia do odnowienia Akademii Krakowskiej, łożenia z własnej szkatuły na wojsko. Pierwotnie nowy król miał się jeszcze zobowiązać do poślubienia Anny Jagiellonki, ostatniej przedstawicielki dynastii Jagiellonów, ale finalnie ten warunek znikł z ostatecznej umowy.

Henryk Walezy, wychowany w innym kraju, nie był zadowolony z konieczności zaprzysięgania tego wszystkiego i próbował się ociągać. Jeden z członków polskiej delegacji, która przybyła do Francji – Jan Zborowski – powiedział mu jednak twardo: „Si non iurabis – non regnabis!” („Nie złożysz przysięgi – nie zostaniesz królem!”). Zgoda na to wszystko sprawiła, że na sejmie elekcyjnym w 1573 roku został wybrany królem.

Do Polski przybył zimą 1574 roku. 24 I 1574 przekroczył polską granicę koło Międzyrzecza. Do koronacji w Krakowie doszło miesiąc później, 21 I 1574 roku. Podczas koronacji powtórzyła się próba wymówienia się od złożenia przysiąg, zakończona ostatecznym ich złożeniem.

Przybycie Henryka Walezego do Polski spowodowało spory szok kulturowy dla obu stron – zarówno dla nowego króla i osób z jego otoczenia, jak też dla nowych poddanych.

Henryk Walezy lubował się w ubiorach i ozdobach upodabniających go do kobiety, a nawet nosił kolczyki z wisiorkami. W jego otoczeniu nie brakło podobnie ubierających i malujących się mężczyzn, w tym ulubieńców króla, t. zw. „mignons” (dosłownie: „pieszczochów”). Rodziło to plotki o homoseksualizmie lub biseksualizmie Henryka i jego przyjaciół.

Nie budził sympatii tryb życia i sposób rządzenia nowego monarchy. On i ludzie z jego otoczenia oddawali się polowaniom, grze w karty, pijatykom i ucztom. Wieczory i noce spędzał na rozrywkach, dnie zaś głównie na ich odsypianiu. Bywało, że pod pozorem choroby nawet przez dwa tygodnie nie wychodził z łóżka, by nie przyjmować interesantów. Na posiedzeniach Senatu nudził się i zwykle szybko je opuszczał. Skądinąd poza złą wolą był temu też winien czynnik obiektywny w postaci bariery językowej, poza ojczystym francuskim król znał bowiem tylko włoski, natomiast nie znał łaciny, a tym bardziej polskiego. Ogólnie jego postępowanie tak podsumował historyk Janusz Tazbir: „Zachowywał się, słowem, jak rozkapryszone dziecko, które, choć na rozkaz matki przyjęło na siebie pewne obowiązki, to jednak postanowiło na przekór całemu światu pokazać, jak bardzo go one nudzą.”.

Oburzenie wywołała też łagodność wyroku na awanturniczego magnata Samuela Zborowskiego. Sprawa była związana z turniejem rycerskim będącym częścią uroczystości koronacyjnych. Uczestnicy wbijali kopię w ubitą ziemię, dając w ten sposób sygnał, że chcą walczyć. Wyjęcie kopii oznaczało podjęcie wyzwania. Kopię wbitą przez Zborowskiego wyjął niejaki Karwat, sługa Jana Tęczyńskiego. Oburzyło to Zborowskiego, który pochodził z wpływowej rodziny. Zażądał od Tęczyńskiego pojedynku z powodu mniemanej zniewagi. Daremnie ten ostatni wyjaśniał, iż wcale nie kazał Karwatowi brać kopii. Gdy Zborowski rzucił się na niego, tragedii próbował zapobiec senator Andrzej Wapowski, stając między Zborowskim a Tęczyńskim i próbując ich rozdzielić. Niestety zamiast tego otrzymał przeznaczony dla Tęczyńskiego cios, który okazał się być śmiertelny.

Król był w tym czasie najwyższym sędzią, a do tego zbrodnia została popełniona, gdy był w pobliżu, więc domagano się od niego wyroku. Za zabójstwo w obecności króla należała się według prawa kara śmierci lub infamia, czyli urzędowa utrata czci. Walezy obawiał się jednak narazić Zborowskim, gdyż była to można rodzina, a do tego miał wobec nich dług wdzięczności, gdyż to oni w niemałym stopniu przyczynili się do jego wyboru. W związku z tym skazał Samuela Zborowskiego na banicję (wygnanie), ale bez infamii. Co więcej, w następnych miesiącach wciąż faworyzował Zborowskich. To wywarło negatywne wrażenie.

Z drugiej strony antypatii Polaków do króla Henryka i jego rodaków towarzyszyła antypatia w drugą stronę. Przyjazd królewskiej świty nastąpił zimą, i to dość srogą. Francuzi nie byli przyzwyczajeni do takiej pogody, nie mieli ciepłych ubrań, a musieli długo stać na dworze w trakcie oficjalnego powitania nowego króla, któremu towarzyszyły długie oracje. Ponadto później okazało się, że niejednokrotnie byli lokowani w złych kwaterach, bo lepsze były już pozajmowane przez gości z kraju. W pamiętnikach pojawiało się wybrzydzanie na ówczesną polską kuchnię, a także na długie oracje podczas uczt. Opinie te, którymi dzielili się między sobą, docierały do uszu Polaków, wzmagając niechęć do przybyszy.

Henryk Walezy, źle czując się w Polsce, postanowił ją opuścić, gdy dotarły do niego wieści o ciężkiej chorobie brata, króla Karola IX, i powstającej w związku z tym możliwości objęcia tronu francuskiego przez niego. Dla uśpienia czujności Polaków zaczął udawać, że się przyzwyczaja do polskich obyczajów, zaczął pić krajowe piwo, którego nie cierpiał, i demonstracyjnie okazywać uprzejmości Annie Jagiellonce.

Gdy dotarła do króla wieść o śmierci brata, nie wahał się ani chwili, i po cichu, w towarzystwie zaledwie kilku dworzan, umknął z Krakowa w nocy z 18 na 19 VI 1574 roku. Gdy odkryto zniknięcie króla, wywołało to zdumienie i oburzenie. W pościg wyruszył na czele oddziału wojska Andrzej Tęczyński. Udało mu się dogonić władcę, ale już za granicą Rzeczypospolitej. Próbował go przekonać do powrotu, ale bez skutku. Walezy poprosił go o dwie rzeczy, a mianowicie dostarczenie ukrytych za piecem listów adresatom, a także o to, by dopilnować, by nic nie stało się Francuzom pozostałym w Krakowie. Obawy były uzasadnione, bo rzeczywiście niektórych pobito lub ograbiono. W ich obronie stawała Anna Jagiellonka, tłumacząc, że nie godzi się mścić się na nich za niewłaściwe zachowanie Henryka.

Walezy tymczasem dotarł do Francji, gdzie objął tron jako Henryk III. Zapewniał Polaków, że nie zamierza rezygnować z polskiego tronu. Sejm zażądał powrotu w ciągu roku. Henryk III po upływie wyznaczonego terminu tego nie uczynił, w związku z czym proklamowano jego detronizację. On sam jej nie uznał i do końca życia tytułował siebie królem Polski i wielkim księciem Litwy, ale nie miało to żadnego praktycznego znaczenia. Po okresie bezkrólewia na króla wybrano, jak wiadomo, Stefana Batorego, co było wyborem znacznie trafniejszym niż pierwszy.

Henryk Walezy jako król francuski musiał się zmierzyć z poważnymi problemami. Jak już była mowa powyżej, Francja w XVI wieku rozdarta była długoletnią wojną domową. Rozejm w Beaulieu z 1576 r. tylko chwilowo przerywał walki, na dodatek zamieniając przy okazji kraj w federację na poły suwerennych prowincji rządzonych przez gubernatorów najpotężniejszych rodów obu stron konfliktu. Henryk III próbował jakoś porozumieć się z hugenotami. Dodatkową do tego motywacją była śmierć w 1584 r. młodszego brata króla, Franciszka, księcia d'Alencon, która pozbawiała go następcy, sam bowiem nie miał dzieci. Najbliższym męskim krewnym stawał się Henryk Burbon, przywódca hugenotów. Na to jednak nie było zgody możnych katolickich, przede wszystkim ambitnych Gwizjuszy, którzy postanowili zdetronizować Henryka III, królem ogłosić sędziwego kardynała Karola Burbona, stryja Henryka Burbona, a po przewidywanej rychłej i bezpotomnej śmierci tego ostatniego samemu zagarnąć tron. Służyć temu miało rozpowszechnianie wieści o byciu przez nich potomkami Karolingów, dynastii panującej we Francji jeszcze przed Kapetyngami.

Henryk III zareagował na to ostro. Kazał zabić głowę rodziny, Henryka Gwizjusza zwanego Pokiereszowanym, oraz jego brata, kardynała Ludwika Gwizjusza. Wprawdzie żył jeszcze trzeci z braci, Karol Gwizjusz, książę de Mayenne, ale nie miał on autorytetu swoich braci i wpływy rodu Gwizjuszy osłabły. Mieli jednak wciąż pewną liczbę stronników, z którymi trzeba było walczyć. Jednym z nich był zakonnik Jakub Clement, który postanowił pomścić zabitych braci. Udało mu się pod pozorem dostarczenia jakichś wieści stanąć przez obliczem Henryka III, który przebywał akurat pod miastem Saint-Cloud (obecnie w regionie Ile-de-France, departamencie Hauts-de-Seine), gdzie dowodził oblężeniem. Clement wykorzystał okazję i zasztyletował króla 2 VIII 1589 roku.

To zdarzenie raz jeszcze pokazało różnice między Francją a Polską. W Rzeczpospolitej byłoby to nie do pomyślenia, tak samo jak wojny religijne. Historyk Janusz Tazbir napisał w związku z tym, nawiązując do opinii Francuzów: „W „barbarzyńskiej”, mroźnej i tak pod każdym względem obcej Polsce mógłby on umrzeć z nudów, ale nie od sztyletu”.

Jego półroczne panowanie w Polsce było nieudanym eksperymentem. Sama postać pierwszego króla elekcyjnego była oceniana krytycznie zarówno przez współczesnych mu, jak potem przez historyków.

Ucieczka Henryka Walezego zainspirowała w XIX wieku znanego polskiego malarza Artura Grottgera, który namalował obraz p. t. „Ucieczka Henryka Walezego z Polski”.

(J.K)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%