We wtorek, 30 października, w sali kinowej ROK-u można było obejrzeć sztukę "Sprawa Polski jest najważniejsza - rzecz o Wincentym Witosie". Zagrali w niej Dominika Figurska i Dariusz Kowalski.
Im bliżej 11 listopada i 100 rocznicy odzyskania Niepodległości, tym więcej patriotycznych przedstawień na scenie ROK-u. Niedawno mogliśmy oglądać spektakl o Janie Karskim. Tym razem wszyscy zainteresowani polską historią fani teatru mogli obejrzeć sztukę o Wincentym Witosie w reżyserii Dariusza Kowalskiego, który napisał również scenariusz oraz zagrał postać jednego z ojców polskiej Niepodległości.
Była to dobra okazja do tego, by poznać lepiej tę ważną, acz nieco zapomnianą postać. Dominika Figurska gra w sztuce ambitną studentkę, która poruszona świadectwem swojej babci, zamiast tworzyć kolejne opracowanie na temat Józefa Piłsudskiego, wybiera na bohatera swojej pracy licencjackiej Wincentego Witosa.
Zaczyna wczytywać się we wspomnienia wielkiego polityka, a na scenie pojawia się Wincenty Witos we własnej osobie. Przypomina, że pochodził z ubogiej, chłopskiej rodziny, która żyła w Galicji za czasów zaboru austriackiego. Prosty, niewykształcony chłop, obdarzony był jednak wielką ambicja i pracowitością. Pragnął rozwijać się i uczyć, nieraz wbrew woli rodziców, którzy widzieli go przy gospodarstwie. Ciężko pracował jako drwal, ale szkoła wzbudziła w nim głód wiedzy. Pochłaniał książki w każdej wolnej chwili. Nie tylko literaturę, ale także książki naukowe.Kiedy w Galicji powstaje "Gazeta Ludu", publikuje tam swój pierwszy artykuł pt. "Obrazki ze wsi".
Późniejszy premier Rzeczypospolitej dwa tygodnie wahał się, czy gotowy artykuł wysłać do redakcji. Jego kariera rozwijała się jednak szybko. W 1895 roku w Rzeszowie powstaje stronnictwo ludowe, nastawione patriotycznie i pro-chłopsko. 21- letni Witos dostaje wtedy również powołanie na 2-letnią służbę w armii austriackiej. Z wyglądu dość przeciętny, Witos obdarzony był jednak niezwykłym, silnym charakterem. Nieustępliwy i wytrwały, niezależnie od kariery politycznej był oszczędny, ubierał się prosto, ale schludnie. Nigdy nie założył krawatu. Kłuł w oczy demonstracyjnie noszonymi chłopskimi butami. W głębi duszy wrażliwy, ukrywał to jednak, pochłonięty przedsięwziętymi zadaniami. Wielką pomoc odnalazł w żonie Katarzynie, która wzięła na swoje barki troskę o gospodarstwo domowe i wychowanie jedynej córki.
Był wzorowym rolnikiem. Dorobił się 17 morg ziemi, dość lichej, z której jednak zawsze zbierał jedne z najobfitszych plonów. Gospodarstwo było jego przepustką do polityki. Dając poznać się sąsiadom jako dobry gospodarz, został wybranym wójtem Wierzchosławic oraz posłem do Sejmu Krajowego z siedzbią we Lwowie. Później zostaje posłem do Rady Państwa w Wiedniu. Zostaje też prezesem PSL-"Piast".
W 1914 roku wybucha I wojna światowa. Zaborcy ścierają się ze sobą. Witos, zrażony do Austrii, stawia na Narodową Demokrację, a nie na legiony Józefa Piłsudskiego. Krytykuje Wiedeń za prowadzenie anty-polskiej polityki i opowiada się za utworzeniem niepodległej Polski.
Prezes Polskiej Komisji Likwidacyjnej od 1919 jest posłem pierwszego polskiego Sejmu po odzyskaniu Niepodległości. W roku 1920, 20 lipca, do jego rodzinnych Wierzchosławic przybywa tajemnicza delegacja. Zastali Witosa przy pracy na polu. Okazało się, że to ludzie nikogo innego jak Naczelnika Państwa, Józefa Piłsudskiego, przybyli do niego z niebywałą propozycją. W krytycznym momencie wojny polsko-bolszewickiej staje on na czele rządu obrony narodowej. Wydaje kolportowaną w milinach egzemplarzy odezwę do chłopów, w której wzywa wszystkich zdolnych do noszenia broni by walczyli w obronie Ojczyzny, a innych do poświęcenia majątku i wytężonej pracy. Jego hasłem na czas wojny jest "Majątek, krew i życie".
"Halo, pani Kasiu, jaka pani decyzja?" - pyta przez telefon promotor. Studentka nie ma wątpliwości " Dla Witosa, przede wszystkim, liczyła się sprawa Polski" - mówi. Podkreśla, że był postacią zdolną do patrzenia na sprawy Ojczyzny ponad podziałami politycznymi. Krytykował endecję za komplikowanie sytuacji wojennej przez niechęć do Piłsudskiego. Po pokoju ryskim Witos kontynuował pracę jako premier. Był to okres dynamicznego rozwoju gospodarczego kraju, jednak bezwzględna kampania propagandowa przeciwników zmusiła go w końcu do dymisji. Otrzymał za swoją służbę Order Orła białego - najwyższe odznaczenie państwowe. Upadek jego rządu obnażył słabość polskiej demokracji. Brakowało stabilizacji. Witos drugi raz podjął się jeszcze misji premiera, a potem na krótko po raz trzeci. Wkrótce jednak ma miejsce zamach majowy. "Nigdy nie miałem pełnego zaufania do Piłsudskiego" - wyznał we wspomnieniach. Nie mógł się pogodzić z jego decyzjami politycznymi, ale doceniał Marszałka za patriotyzm i troskę o Ojczyznę. Wydarzenia majowe uznał jednak za "niebywały gwałt" na legalnie wybranym rządzie.
Dawny sojusznik z czasów bolszewickiej nawały został aresztowany i osadzony w twierdzy brzeskiej pod zarzutem przygotowywania zamachu stanu. Zostaje za kaucją zwolniony z więzienia. W nowej sytuacji politycznej jednoczy się ruch ludowy. Stronnictwo Ludowe działa pod jego wodzą. Rozpoczyna się jednak tzw. proces brzeski. Zostaje uznany winny planowania zamachu stanu i skazany na półtora roku więzienia. Decyduje się na emigrację do Czechosłowacji. Tak odwdzięczano mu się za lata poświecenia dla Ojczyzny. Ns obczyźnie spędził kilka lat. Przełomu w polskiej polityce nie było widać, aż przyszła II wojna światowa. Wraca do kraju i występuje jako zwolennik walki z najeźdzcą "Służba, służba, służba" - to jego przesłanie na lata wojennej okupacji, który jednocześnie surowo oceniał politykę sanacji, która doprowadziła do takich owoców.
2 września 1939 roku odbywa się pogrzeb jego żony, a następnego dnia Witos zostaje ranny. Wkrótce znów trafia do więzienia, złapany przez Niemców. Odrzuca wszelkie propozycje współpracy. Nawet w więzieniu nie przestał pisać i myśleć jak polityk. Do końca to właśnie w chłopach widział nadzieję na obronę Polski. " Razem możecie dokonać cudów, sami do niczego nie jesteście zdolni` - przestrzegał, wzywając do solidarności. "Nie oglądajcie się na nikogo". - zalecał. - "Nie liczcie na jałmużnę" - wzywał, siedząc w więzieniu.
Wraca do rodzinnej wsi, pozostając pod nadzorem gestapo. Przesłuchiwany godzinami i zastraszany, nigdy nie ugiął się przed brutalnymi najeźdźcami. W 1944 roku Witos wyraża zgodę na zostanie Prezydentem RP, jednak jednak w ostatnim momencie rozchorowuje się i samolot do Londynu odlatuje bez niego. Wkrótce w jego domu zjawia się kolejny najeźdźca - sowieckie NKWD. Nie uznawał podszywającej się pod ruch ludowy partii współpracującej z komunistami. Odrzucił też międzynarodowe starania dyplomatów, chcących wciągnąć go do współpracy przy tworzeniu kontrolowanego przez Stalina "polskiego" rządu. Odrzucił tym samym drogę, którą poszedł Mikołajczyk. Nie przyjął roli kapitulanta. Nie akceptował powojennej rzeczywistości, jednak nie zamierzał uciekać."Byliśmy, jesteśmy, będziemy" - to jego motto na czasy niewoli. Umiera 31 października 1945 roku. Spoczął wśród tych, od których wyszedł, pochowany na cmentarzu parafialnym w Wierzchosławicach.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu radzyninfo.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz