20 marca w ramach Radzyńskich Spotkań z Podróżnikami odbyło się spotkanie z podróżniczką Anną Jaklewicz p. t. "Indonezja. Po drugiej stronie raju".
Spotkanie poprzedzone zostało akcją zbierania śmieci na mieście i wymieniania ich na książki. Po zakończeniu spotkania uczestnikom wręczono upominki.
Anna Jaklewicz w trakcie spotkania promowała swoją książkę zatytułowaną – podobnie jak spotkanie – "Indonezja. Po drugiej stronie raju". Opowiada w nich o swych podróżach po Indonezji. Jest to państwo w południowo-wschodniej Azji, położone na około 18 tysiącach wysp, mające duże terytorium i 273,8 mln mieszkańców. Ta liczna populacja jest zróżnicowana. Jak wyjaśniła autorka, w stolicy i kilku innych większych miastach czy na turystycznej wyspie Bali jest wiele rzeczy podobnych do tego, co jest w Europie, ale ją interesowały rzeczy odmienne i specyficzne. Była na Jawie i na wyspie Celebes, ale najbardziej interesowała się Molukami zwanymi też Wyspami Korzennymi – grupą wysp w środkowej części Indonezji. Zamieszkują je różne ludy mające niekiedy osobliwe zwyczaje. Podczas spotkania opowiedziała o dwóch z nich – Bugijczykach i Toradżach.
U Bugijczyków uwagę podróżniczki zwróciło to, że wyróżniają oni... pięć płci. Poza mężczyznami i kobietami wyróżniają też dwie odmiany transseksualistów oraz ludzi uważających, że nie są ani mężczyznami, ani kobietami. Większość z nich jest mężczyznami, ale spotkała też jedną kobietę, która zresztą przez większość życia uważała się za kobietę i miała męża, ale po jego śmierci i menopauzie uznała, że należy do "piątej płci". Większość osób uważająca, że do niej należy, jest szamanami, którzy odczyniają uroki oraz prowadzą różne ceremonie religijne. Anna Jaklewicz pokazała dwa filmy. Podczas pierwszego wspomniana szamanka, dowiedziawszy się, że Anna Jaklewicz nie ma męża pomimo przekroczenia 30. roku życia, uznała to za wynik klątwy i za zgodą zaciekawionej podróżniczki odprawiła rytuał. Nagrany został też film z ceremonii religijnej związanej z rolnictwem i mającej zapewnić dobre plony. W ich trakcie odbywa się specjalny taniec szamanów ze sztyletami zbliżanymi do dłoni i gardeł. Skaleczenie się w jego trakcie jest uważane za zły omen i oznakę gniewu duchów.
Drugim ludem, o którym opowiadała Anna Jaklewicz, są Toradżowie. Lud ten ma również budzące zaskoczenie zwyczaje. Według jego wierzeń dusza zmarłego trafia do krainy trudnej do przebycia, dlatego potrzebuje do podróży bawoła. Z tego względu podczas uroczystości zabijane są bawoły. Toradżowie wierzą, że ich duchy dołączają do zmarłego. Mięso zabitych zwierząt jest zjadane. Dla bogatszych Toradżów zabija się nawet kilkadziesiąt bawołów. Są one dzielone według kategorii: zwykłe kosztują najmniej, bawoły-albinosy więcej, zaś najdroższe są łaciate. Ubijanie bawołów nie jest jedyną specyfiką tamtejszych pogrzebów. Są one ogólnie spektakularnymi imprezami, trwającymi kilka dni, nawet do dziewięciu, bardzo kosztownymi. Dlatego Toradżowie często zwlekają kilka, a czasem nawet kilkanaście lat z pochówkiem, by zebrać by móc odprawić odpowiednio okazały pogrzeb. Do tego czasu udają, że zmarły żyje, i przechowują jego ciało w domu. Przed rozkładem kiedyś zabezpieczano zwłoki mumifikacją, a teraz robi się to przy pomocy formaliny. Jeszcze jednym charakterystycznym elementem jest tworzenie rzeźb przedstawiających zmarłych, które są potem umieszczane w miejscu pochówku. Kolejną specyfiką jest chowanie zmarłych niemowląt w pniach drzew. Paradoksalnie mimo takiego skupienia się na śmierci Toradżowie są ludem rzutkim i przedsiębiorczym, którego przedstawiciele częściej niż członkowie innych ludów opuszczają miejsce zamieszkania i robią karierę. W młodszym pokoleniu narastają wątpliwości co do zwyczaju masowego ubijania bawołów. Jest z tym zresztą problem, bo jest ich w okolicy coraz mniej i trzeba je sprowadzać z daleka. Prawdopodobnie z bawołami związany jest też specyficzny kształt dachów tamtejszych domów przypominających rogi bawoła, choć jest też wersja, według której inspiracją dla zagiętego kształtu dachów był kształt łodzi.
Zaskakujące jest też to, że nominalnie Bugijczycy są (podobnie jak większość mieszkańców Indonezji) muzułmanami, zaś Toradżowie chrześcijanami, jednak w praktyce, jak wskazuje opis, ich wierzenia stoją w sprzeczności z tymi religiami.
Anna Jaklewicz wspomniała też o podróżowaniu po Indonezji. Podstawowym środkiem transportu jest statek. Samoloty latają jedynie między ważniejszymi wyspami. Statki są niebywale przepełnione, a podróż nimi jest bardzo niewygodna, a do tego mają zawsze ogromne opóźnienia. Dlatego z chęcią skorzystała pewnego razu z gościny kapitana, który zaprosił ją do swojej kajuty, choć miały obawy co do jego intencji i charakteru propozycji. Obawy okazały się nieuzasadnione, choć na wszelki wypadek na pytanie o męża odpowiedziała niezgodnie z prawdą, że jest zamężna i że mąż czeka na nią w porcie.
Podróżniczka wspominała też, iż wzbudzała sensację, gdyż w przeciwieństwie do turystycznych zakątków biali nie bywają w tych stronach, i była jedyną osobą o takim kolorze skóry przebywającą tam.
Na koniec spotkania obok wspomnianego wręczania upominków uczestnikom akcji zbierania śmieci miało też miejsce tradycyjne wręczenie karykatury, a także sprzedawanie książek i wypisywanie na nich przez autorkę dedykacji.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz