Zamknij

70. rocznica śmierci Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego"

06:05, 06.10.2021 J.K

Pół roku temu minęła okrągła, 100. rocznica urodzin Edwarda Taraszkiewicz a "Żelaznego", legendarnego żołnierza wyklętego. Dziś przypada 70. rocznica jego śmierci w obławie.

Edward Taraszkiewicz urodził się 22 I 1922 roku w Duisburgu, gdzie jego rodzice przebywali na "saksach". Był synem rzemieślnika. W 1940 r. został przez Niemców wysłany na roboty przymusowe. Wrócił do kraju w 1945 roku. Nawiązał kontakt z podziemiem niepodległościowym, w którym działał już jego brat, Leon Taraszkiewicz "Jastrząb". Został adiutantem Klemensa Panasiuka "Orlisa". Potem wszedł w skład oddziału swego brata. "Jastrząb" był jednym z ważniejszych dowódców polskiego podziemia antykomunistycznego. Głównym obszarem ich działań był ówczesny powiat włodawski, który obejmował także Parczew. Partyzanci walczyli z UB, zabijali szczególnie okrutnych przedstawicieli systemu, najbardziej aktywnych donosicieli, a także zwykłych bandytów. Głośna była akcja w Parczewie, ataki na UB we Włodawie, a także atak na UB w Radzyniu, przeprowadzony w noc sylwestrową z 31 XII 1946 roku na 1 I 1947 roku. Właśnie w trakcie powrotu z akcji w Radzyniu "Jastrząb" zginął w Siemieniu potyczce z żołnierzami KBW mającymi "zabezpieczać" fałszowane wtedy wybory. Pierwotnie nowym dowódcą miał zostać żołnierz o pseudonimie "Bolek", ale "Jastrząb" tuż przed śmiercią Wacławowi Mielniczukowi "Wackowi" powiedział "Bolek mi to zrobił", co ten później przekazał "Żelaznemu". Obaj w oparciu o ten i kilka innych faktów uznali, iż "Bolek" jest agentem UB i że zabił "Jastrzębia". Doprowadzili do jego śmierci z pomocą Stanisława Kuchcewicza "Wiktora".

Od tego czasu to Edward Taraszkiewicz "Żelazny" był dowódcą oddziału swego brata. Jego sytuacja była trudna nie tylko ze względu na zimę utrudniającą ukrywanie się. Komuniści zarządzili oszukańczą "amnestię", przy pomocy której zamierzali zlikwidować podziemie. W sporym stopniu im się to udało. Wielu ludzi zmęczonych latami walki i pozbawionych nadziei dało się nabrać na czcze obietnice normalnego życia. Wielu z nich później zostało aresztowanych. Te oddziały, które przetrwały, miały dużą mniejszą liczebność. Wchodziło w ich skład już tylko kilka lub najwyżej kilkanaście osób. Tak było też w przypadku oddziału "Żelaznego". Mimo to przetrwał on i działał jeszcze przez kilka lat. W 1947 r. 10-osobowy oddział „Żelaznego” przeprowadził kilka akcji bojowo-dywersyjnych i likwidacyjnych, m.in. 22 kwietnia 1947 r. odnotował spektakularny sukces w postaci udanego starcia pod wsią Białką z grupą operacyjną PUBP we Włodawie, dowodzoną przez ppor. Adolfa Konasiuka, który zginął.

Po śmierci podczas obławy Józefa Struga "Ordona" niedobitki jego oddziału dołączyły do oddziału "Żelaznego". W przeciągu następnych lat kilku członków oddziału zginęło w zasadzkach, natomiast dołączyli inni, którzy musieli zacząć się ukrywać. Była też grupa kilkudziesięciu zaufanych gospodarzy w całym regionie, którzy udzielali partyzantom gościny oraz dostarczali informacji.

W marcu 1949 r. doszło do spotkania dowódców oddziałów z niemal całej Lubelszczyzny – "Żelaznego", Zbigniewa Brońskiego "Uskoka", Stanisława Kuchciewicza "Wiktora" i Józefa Franczaka "Lalusia" w Łuszczowie, w którym miał jeszcze wziąć udział Walenty Waśkowicz "Strzała". UB dowiedziało się o tym i zorganizowało obławę, z której jednak wszystkim partyzantom udało się wydostać.

W październiku 1949 r. podczas akcji na stacji kolejowej w Stulnie (obecnie pow. włodawski, gm. Wola Uhruska) udało się przechwycić nie tylko sporą sumę pieniędzy, ale także tajne dokumenty UB, które dopomogły zorientować się w sytuacji, co ułatwiło przetrwanie przez kolejne 2 lata.

Wiosną 1951 r. oddział "Żelaznego" przeprowadził jedną ze swoich najbardziej spektakularnych akcji. Udało się mianowicie przeprowadzić skuteczny zamach na Ludwika Czugałę, prominentnego działacza PPR i PZPR, przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej w Lublinie w latach 1945-1950, w ostatnim roku życia przewodniczącego Komisji Budowlanej przy WRN.

To bardzo rozzłościło komunistów, od dobrych kilku lat nie potrafiących dopaść "Żelaznego". W UB wdrożono nawet wewnętrzne śledztwo w sprawie domniemanej "wtyki" partyzanta w bezpiece, której jednak w rzeczywistości nie było. UB zmobilizował się i przeznaczył jeszcze większe środki dla wytropienia Edwarda Taraszkiewicza i jego podwładnych. Udało się osiągnąć ten cel w tym samym roku. Dzięki donosowi właścicielki stancji zdobyto informację, że Regina Ozga ps. "Lilka" jest łączniczką "Żelaznego". Dzięki jej inwigilacji udało się ustalić aktualne miejsce przebywania oddziału, którym był wtedy gospodarstwo rodziny Kaszczuków w Zbereżu (obecnie pow. włodawski, gm. Wola Uhruska). Przebywał tam "Żelazny" oraz jego ówcześni podkomendni – Józef Domański "Łukasz" (albo "Znicz"), Stanisław Marciniak "Niewinny" oraz Stanisław Torbicz "Kazik". 6 X 1951 roku urządzona została obława. Gospodarz, Stanisław Kaszczuk, dzięki ujadaniu psów spostrzegł zbliżających się ubeków i natychmiast obudził swoich gości, mówiąc o niebezpieczeństwie. Ci rzucili się do ucieczki. "Niewinny" został w tyle i nie zdołał przebić się przez obławę. Próbował ukryć się w chruście, ale został wytropiny przez psy ubeków i schwytany żywcem. "Żelaznemu", "Łukaszowi" i "Kazikowi" udało się przedrzeć przez pierwszy pierścień obławy. Edward Taraszkiewicz popełnił jednak błąd, który kosztował go życie. Mianowicie sterroryzował bronią szofera samochodu uczestniczącego w obławie i próbował zmusić go do wywiezienia go daleko poza obławę. Ten pozornie się słuchał, ale w rzeczywistości zawiózł go do kolegów i jeszcze zaalarmował ich krzykiem. Doszło do wymiany ognia. "Żelazny" zginął na miejscu. "Kazik" ostrzeliwał się, ale zabrakło mu w końcu amunicji i ostatnim nabojem popełnił samobójstwo. "Łukasz" został ranny i schwytany żywcem. Urządzono potem proces jemu, "Niewinnemu" i "Lilce". Zostali skazani na śmierć. Wyrok został wykonany na obu partyzantach, natomiast łączniczce zamieniono karę śmierci na dożywocie.

W 2017 r. ciała żołnierzy z oddziału "Żelaznego" po kryjomu pogrzebane w Lublinie na cmentarzu przy ul. Unickiej odnaleziono i zidentyfikowano. Wciąż za to nie udało się ustalić, gdzie są szczątki ich dowódcy. Zostały one przewiezione do Włodawy i sfotografowane. Co było dalej, nie wiadomo.

(J.K)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%