Zwijający swoją działalność kiosk przy popularnej "Dwójce" skłonił mnie do kilku refleksji nad zmieniającym się miejskim krajobrazem Radzynia. Mógłbym parafrazując słowa sprzątaczki z klubu "Tęcza": ten sam kiosk, co ją koło klubu mieliśmy. To zawsze można było gdzie zadzwonić czy coś...Wiem, że pewnie starsi radzyniacy pamiętają, iż z kiosku Ruchu można było do kogoś "przekręcić"- pani kioskarka wyciągała pod okienko telefon i można było "dryndnąć"(nie dam głowy, że w Radzyniu, ale widziałem na paru filmach)
To w kiosku vis a vis parku nabywałem przez lata kibicowski fanzin "Nasza Legia" (można było ja tez dostać w punkcie przy wejściu na tzw. Młodzieżówkę, idąc od banku lub obok kościoła MBNP, gdzie obecnie jacyś mieszczanie zajadają pistacjowe lub panna cotta - po niewczasie dowiedziałem się, że mieli jakąś umowę z pewną firmą i za odbiór w kiosku płyty/książki nie płaciłeś nic za przesyłkę ).
Gazety telewizyjne, tygodniki opinii, piłkarskie periodyki ("Piłka Nożna", "Przegląd Sportowy", "Futbol") - kupowałem całe tony makulatury. Sympatyczny był też zwyczaj "odkładania" wybranych czasopism przez zaprzyjaźnionych kioskarzy. Znajoma pani, gdy zbieraliśmy kolekcję "literatury XX wieku", wiedziała, że nie będziemy brać przydzielonego do książki papierowego wydania "Giewu".
Mieliśmy sporo kiosków, ba wzdłuż muru kościoła św. Trójcy stały niedaleczko siebie dwa punkty. W jednym, zimową porą czuć było nieszczelny gazowy piecyk. Był kiosk obok punktu totka, jeszcze jeden w głębi dworca PKS-u.
W czasach podstawówki, wśród szkolnej braci krążyła legenda, że jeden kioskarz daje przekartkować interesujące dziatwę gazetki, ale w zastaw brał...czapkę, żeby delikwent nie oddalił się bez uiszczenia. Zawsze, gdy ktoś podczas jesienno-zimowej szarugi paradował z gołą głową, spotykał się z przytykami, że zawinął coś z rzeczonej budki.
W skali ogólnokrajowej nawet Jerzy Kryszak w sobotnim cyklu "Uważaj na kioskarza" przebierał się pana w kiosku i wpuszczał warszawskich klientów w maliny.
Niestety, wilcze prawa rynku powodują, że kioski tracą rację bytu. W czasach, gdzie w wielkich sklepach można nabywać też prasę i różne drobnostki, przestaje się to opłacać.
Miejsca po kioskach - jak wyrwane mleczaki. Trochę bolą...
0 0
Na PKS-ie były dwa, Ostrowiecka przy wejściu na ryneczek, w bloku nr 6 na zabielskiej, warszawska..
i były zapiekanki za kratami na Ostrowieckiej między księgarnią a papuerniczym.