W kościółku cmentarnym w Wohyniu zobaczyć można obraz przedstawiający świętego Dymitra z Salonik, męczennika. Dziś wypada jego kościelne wspomnienie.
Święty Dymitr (Demetriusz) pochodził z Tesaloniki (dziś Saloniki) w Grecji. Jego ojciec był rzymskim urzędnikiem. On sam także został urzędnikiem. Cesarz Maksymian powierzył mu funkcję konsula, nie wiedząc, iż jest on chrześcijaninem. Początek IV wieku, okres panowania współrządzących imperium rzymskim cesarzy Dioklecjana i Maksymiana, był okresem największych prześladowań chrześcijan. Dymitrowi nakazano w nich uczestniczyć. Nie tylko odmówił, ale publicznie zaczął przyznawać się do swej wiary. Odmówił też złożenia ofiary pogańskim bóstwom. Został wtrącony do więzienia, gdzie namówił swego przyjaciela, żołnierza Nestora, by ten stanął do walki z pewnym gladiatorem, który specjalizował się w zabijaniu chrześcijan. Nestor pokonał go, co jeszcze bardziej rozwścieczyło prześladowców. Dymitr został zadźgany włóczniami. Dokładna data jego śmierci nie jest znana, ale zapewne był to rok 304 lub 305.
Szybko rozwinął się kult męczennika. W V wieku nad jego grobem wybudowano okazałą świątynię, która w VI wieku została jeszcze rozbudowana. Powstałe wtedy mozaiki zachowały się do dziś. Po podbiciu ziem greckich przez Turcję bazylika została zamieniona na meczet. Z powrotem stał się kościołem po przyłączeniu Salonik do niepodległej Grecji w 1912 roku.
Kult św. Dymitra najbardziej żywy był wśród prawosławnych, ale obecny także, choć w mniejszym stopniu, u katolików.
W powiecie radzyńskim, a konkretnie w kościółku cmentarnym p. w. Matki Bożej Bolesnej w Wohyniu znajduje się obraz przedstawiający świętego Dymitra z Salonik. Jest to obraz anonimowego malarza powstały w pierwszej połowie XVIII wieku. Umieszczono go w bocznym ołtarzu kaplicy, niegdyś głównym, pomalowanym na niebiesko. Głównym obrazem w tym ołtarzu jest obraz przedstawiający Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus, ale wyżej, w zwieńczeniu, jest drugi obraz, właśnie ten przedstawiający świętego Dymitra. Został on przedstawiony z rozłożonymi rękami, w momencie, gdy oprawcy zadają mu ciosy.
Na temat kościoła cmentarnego w Wohyniu napisałem kiedyś oddzielny artykuł:
(Szczepan Korulczyk)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz