Dziś mija 785. rocznica śmierci księcia śląskiego i krakowskiego Henryka Brodatego, jednego z najzdolniejszych książąt doby rozbicia dzielnicowego.
Książę Henryk, nazwany z czasem Brodatym, urodził się prawdopodobnie w 1165 roku, może trochę później, acz raczej nie po roku 1170. Jego ojcem był książę dolnośląski Bolesław Wysoki, starszy syn najstarszego z synów Bolesława Krzywoustego – Władysława Wygnańca. Matką była księżna Krystyna, o której nie wiadomo nic pewnego. Prawdopodobnie pochodziła z Niemiec.
Henryk nie był najstarszym z synów Bolesława Wysokiego, ale wszyscy jego bracia zmarli w młodym wieku. W chwili śmierci swego ojca w 1202 roku był jedynym jego synem i przejął jego księstwo, które obejmowało Dolny Śląsk. Pogodził się łatwo ze stryjem, księciem Mieszkiem Plątonogim, panującym na Górnym Śląsku, który był skłócony z jego ojcem i opanował Opole. Brodaty pogodził się z tą stratą. Co więcej, obaj książęta zawiązali sojusz. Zaczęli zabiegać o przywrócenie zasady senioratu, którą ustanowił w swym testamencie Bolesław Krzywousty, a która została obalona. Przejściowo nawet im się to udało. W 1210 r. papież Innocenty III ogłosił, że jako gwarant testamentu Krzywoustego wzywa biskupów, by oni dopomogli w przywróceniu senioratu. W Polsce wywołało to konsternację. Zwołany został synod w Borzykowej, na który obok duchownych przybyli też książęta, w tym Henryk Brodaty. Wyjątkiem był Mieszko Plątonogi, który zamiast do Borzykowej z wojskiem wyruszył do Krakowa i opanował go. Już jednak rok później, w 1211 r., zmarł. Po tym Henryk Brodaty zarzucił działania na rzecz przywrócenia senioratu. Nie zarzucił jednak myśli o panowaniu w księstwie krakowskim, gdyż książę krakowski nadal był uważany za księcia zwierzchniego.
Śląski książę związał się też sojuszem z księciem wielkopolskim Władysławem Laskonogim. Na mocy układów zamienili się ziemiami – Henryk oddał Władysławowi ziemię lubuską z Lubuszem, w zamian zaś dostał Kalisz. Obaj do 1216 r. byli przeciwnikami księcia krakowskiego Leszka Białego. Sytuacja zmieniła się po upadku ambitnego arcybiskupa gnieźnieńskiego Henryka Kietlicza, sprzyjającego Leszkowi Białemu oraz księciu Władysławowi Odonicowi, bratankowi Laskonogiego, który latami walczył z nim o panowanie w Wielkopolsce. W wyniku skarg innych duchownych do papieża ten surowo napomniał arcybiskupa, co zmusiło tego ostatniego do ustąpienia. Doszło do odwrócenia przymierzy. Leszek Biały pogodził się z Władysławem Laskonogim i Henrykiem Brodatym. Odtąd tych trzech książąt oraz brata Leszka, księcia mazowieckiego Konrada, zaczął łączyć sojusz. To ustabilizowało sytuację polityczną w Polsce na kilkanaście lat. Wszyscy czterej książęta zorganizowali wspólnie wyprawę przeciw pogańskim Prusom, którzy ciągle nękali łupieżczymi najazdami Mazowsze. Wyprawa zakończyła się jednak niepowodzeniem.
Sojusz przejściowo rozpadł się w 1225 roku, kiedy to nieoczekiwanie Henryk Brodaty najechał na Kraków. Jest to dość zagadkowe wydarzenie. Do rozlewu krwi jednak nie doszło. Zamiast tego zorganizowana został debata między księciem Henrykiem dowodzącym swych praw do tronu krakowskiego a biskupem krakowskim Iwonem Odrowążem, który bronił praw Leszka Białego i zbijał argumenty śląskiego księcia. Rezygnacja z konfrontacji siłowej była wywołana niepokojącymi informacjami z zachodu kraju. Landgraf Turyngii zbrojnie zagarnął Lubusz. Henryk Brodaty uznał, że obrona ważnej strategicznie ziemi lubuskiej jest ważniejsza niż próba zdobycia w tym momencie Krakowa i wyruszył w kierunku północno-zachodnim. Sytuacja wróciła do normy.
Do ostatecznego rozpadu wspomnianego układu politycznego doszło w 1228 z przyczyn wewnętrznych. Oczywistym przeciwnikiem sojuszu czwórki książąt był wspomniany wyżej Władysław Odonic, który wciąż walczył ze stryjem o Wielkopolskę. Zyskał on sprzymierzeńca. Stał się nim książę gdański Świętopełk. Pomorze Gdańskie (Wschodnie) w przeciwieństwie do Pomorza Zachodniego nie miało początkowo własnej dynastii i należało bezpośrednio do państwa polskiego. Z czasem jednak namiestnicy z rodziny Sobiesławowiczów przywłaszczyli sobie tytuł książęcy i przestali uznawać nad sobą władzę Piastów. Książę Świętopełk był szczególnie ambitny i wojowniczy. Wykorzystał malkontenta przeciw jego krewniakom i udzielił mu wsparcia zbrojnego. Obaj napadli i w 1223 roku opanowali Ujście, potem Nakło. W 1227 roku wojska księcia Laskonogiego pod wodzą wojewody Dobrogosta zostały rozbite pod Ujściem.
Problemy księcia wielkopolskiego z bratankiem wykorzystał Ludwik, landgraf Turyngii, który zaatakował i opanował Lubusz.
Właśnie w tym momencie swojej wielkości dowiódł Henryk Brodaty. Wykazał, że potrafi rozumować kategoriami szerszymi niż wąski interes dzielnicowego księstwa. Pomimo tego, że Lubusz należał przecież, o czym było wspomniane, do Władysława Laskonogiego, to właśnie śląski książę zorganizował wyprawę, która doprowadziła do wyrwania ziemi lubuskiej z niemieckich rąk.
Tymczasem w 1228 roku zorganizowany został zjazd w Gąsawie poświęcony m. in. walce z Władysławem Odonicem i Świętopełkiem. Nie wzięli w nim udziału Konrad mazowiecki i Władysław Laskonogi. Ten drugi przysłał jednak swoich przedstawicieli. Na zjeździe zjawili się za to Leszek Biały i Henryk Brodaty. Na zgromadzonych napadła drużyna siepaczy nasłana przez Świętopełka. Leszek Biały został zamordowany. Niewiele brakowało do tego, by taki sam los spotkał Henryka Brodatego. Został on ciężko poraniony, ale przeżył dzięki poświęceniu swego rycerza Peregryna, który wziął na siebie większość ciosów. Niemniej poważnie ranny śląski książę musiał się wykurować i chwilowo był wyłączony z politycznej gry.
Nowym księciem krakowskim został Władysław Laskonogi, który był nim już ponad dwadzieścia lat wcześniej. Zła pamięć, jaką pozostawił, sprawiła, że musiał wydać specjalny przywilej w Cieni, w którym gwarantował prawa mieszkańców księstwa. Faktycznie jednak nie objął władzy, gdyż musiał w Wielkopolsce walczyć z Władysławem Odonicem.
Tymczasem Henryk Brodaty, który tymczasem doszedł do zdrowia, wyruszył do księstwa krakowskiego i w imieniu sojusznika bronił go przed księciem mazowieckim Konradem, który zgłosił pretensje do stołecznego tronu. Mieszkańcy księstwa nie chcieli go jednak ze względu na despotyzm i porywczość.
W 1229 roku śląski książę znowu został ranny, co więcej – znalazł się w niewoli. Stało się to na wiecu w Spytkowicach (obecnie woj. małopolskie, pow. wadowicki). Został stamtąd porwany przez siepaczy nasłanych przez Konrada Mazowieckiego. Dzięki temu ten ostatni opanował przejściowo księstwa sandomierskie i krakowskie.
Henryk Brodaty odzyskał jednak wolność dzięki... swej żonie. Udała się ona do Płocka i zażądała uwolnienia męża. Konrad zgodził się, ale pod warunkiem, że ten złoży przysięgę, iż nie będzie zabiegał o władzę w Krakowie. Henryk niechętnie zgodził się na to.
Pomimo tego może wydawać się zaskakujące, że okrutny mazowiecki książę ustąpił bezbronnej kobiecie. Miała ona jednak już wtedy wielki autorytet i opinię świętości. Rzeczywiście po śmierci ogłoszono ją świętą.
Trzeba wiedzieć, iż małżonką księcia Henryka Brodatego była Jadwiga z rodu Andechsów, córka Bertolda, hrabiego Andechsu i księcia Meranii. Była to ustosunkowana rodzina. Jedna z sióstr Jadwiga została królową francuską, druga – węgierską. Reszta rodziny odgrywała istotną rolę w Niemczech, stojąc w sporach o tron niemiecki po stronie dynastii Hohenstaufów. Jednakże imię księżnej śląskiej rozsławiło co innego. Była ona mianowicie osobą bardzo pobożną i już za życia miała opinię świętej. Opiekowała się chorymi i ubogimi, dużo się modliła, stale się umartwiała. Wpływała też w takim duchu na męża, który stał się religijny. Pierwotnie nazywano go nawet Pobożnym, ale ostatecznie ten przydomek nie przyjął się, gdyż zaczęto go odnosić do jego syna, także Henryka. W ramach dość specyficznego umartwienia na przekór ówczesnej modzie zapuścił brodę, czemu zawdzięczał przydomek Brodaty. Podobno wygolił też tonsurę jak mnich, aczkolwiek w rzeczywistości mogła to być naturalna łysina. Oprócz tego małżonkowie w 1209 r. złożyli t. zw. "śluby czystości", wyrzekając się współżycia seksualnego. Trzeba jednak zaznaczyć, iż stało się po 23 latach pożycia, gdyż małżeństwem byli od 1186 roku. Mieli siedmioro dzieci, aczkolwiek ojca przeżyło tylko dwoje – syn, wspomniany wyżej Henryk Pobożny, który został następcą, oraz córka Gertruda, która została zakonnicą i ksienią w Trzebnicy. Reszta zmarła w dzieciństwie lub wczesnej młodości, jeszcze przed śmiercią ojca.
Wracając do uwolnienia księcia Henryka z niewoli Konrada Mazowieckiego, trzeba zaznaczyć, że od razu po odzyskaniu wolności zaczął zabiegi u papieża, by ten uznał jego przysięgę za nieważną jako wymuszoną. Po kilku latach zakończyły się one sukcesem. Nim to jednak się stało, związany przysięgą książę przejściowo musiał zrezygnować z walki o tron krakowski, który przejął książę Konrad. Swoją energię Henryk skierował w inną stronę. Mianowicie ponownie zorganizował wyprawę na Lubusz i ponownie wyrwał go z rąk niemieckich. Tym razem włączył jednak ziemię lubuską do swojego księstwa, nie do Wielkopolski.
Tymczasem w tej dzielnicy doszło do całkowitego pokonania Władysława Laskonogiego przez Władysława Odonica. Wielkopolski książę schronił się na Śląsku. Z wdzięczności za gościnę i z nienawiści do bratanka ogłosił, że przenosi swe prawa na Henryka Brodatego. Niedługo po tym w haniebny zakończył życie, pchnięty nożem przez dziewczynę, którą próbował zgwałcić.
Henryk Brodaty wykorzystał to zrzeczenie. Od tego momentu zaczął walczyć nie tylko o Kraków, ale także o Wielkopolskę.
Wcześniej wszakże, bo już w roku 1230, odzyskał władzę w księstwie krakowskim. Porozumiał się z miejscowymi możnymi, którym pozostawił wolną rękę w wielu sprawach, a także z wdową po Leszku Białym, księżną Grzymisławą. Konrad Mazowiecki odpowiedział kolejnym najazdem, który zakończył się niepowodzeniem. Przyczyniła się do tego nowa twierdza nieopodal Krakowa, strzegąca do niego drogi – Skała (obecnie miasto w pow. krakowskim). Sam Konrad zaczął budować z kolei swój zamek w Smardzewicach.
Ostatecznie jednak wojna domowa uległa na pewien czas zawieszeniu. W doprowadzeniu do takiej sytuacji poważną zasługę miał arcybiskup gnieźnieński Pełka. Był to energiczny i ambitny duchowny. Pod jego egidą w 1232 r. doszło do porozumienia w Skaryszewie. Książę Konrad zgodził się tam uznać władzę księcia Henryka nad księstwem krakowskim, a w zamian Henryk uznał jego władanie nad ziemią sieradzką i łęczycką.
Warto odnotować, że Henryk Brodaty objął też władzę w księstwie opolsko-raciborskim (górnośląskim) jako regent sprawujący opiekę nad małoletnim synem tamtejszego księcia Kazimierza – księciem Mieszkiem zwanym potem Otyłym.
W 1233 r. objął też regencję w księstwie sandomierskim. Paradoksalnie niechcący dopomógł mu w tym... Konrad Mazowiecki, który zwabił swoją bratową, wspomnianą wcześniej księżnę Grzymisławę i jej syna, małoletniego księcia Bolesława, nazwanego z czasem Wstydliwym, na spotkanie, po czym... osobiście ją pobił, a następnie kazał ją i jej syna porwać i uwięzić w Sieciechowie. Czyn ów wywołał wielkie oburzenie. Doprowadził tylko do tego, że Henryk Brodaty zdobył władzę także w Sandomierzu. Zresztą Grzymisława i Bolesław Wstydliwy zostali uwolnieni w iście filmowej w akcji przez Klemensa z Ruszczy, wysłanego w tym celu do Sieciechowa. Od tego momentu książę Henryk został regentem w kolejnym księstwie.
Perspektywa zjednoczenia kraju zbliżała się tym bardziej, że postanowił jeszcze powalczyć o Wielkopolskę, wykorzystując fakt silnej opozycji przeciw księciu Władysławowi Odonicowi. W 1233 r. zorganizował wyprawę do tej dzielnicy. Wielu możnych poparło go i otwierało bramy grodów, część jednak pozostała wierna Odonicowi, część pozostała niezdecydowani. W sprawę włączyli się hierarchowie kościelni. Dzięki ich mediacji Henryk wyrzekł się (jak się okaże – tymczasowo) pretensji do Wielkopolski.
Duchowni starali się doprowadzić do kompromisu nie tylko ze względu na rozlew krwi i zniszczenia towarzyszące wewnętrznym walkom. Chodziło też o to, by wysiłek wszystkich książąt przekierować z walk między sobą na walkę z pogańskimi Prusami.
Ów lud nieustannie nękał ziemie polskie, zwłaszcza Mazowsze, niszczącymi, łupieżczymi najazdami. Dotychczasowe próby zmuszenia Prusów do zaniechania najazdów przez wyprawy do ich kraju kończyły się klęskami. Niepowodzeniem zakończyło się także stworzenie specjalnego systemu ochrony granicy zwanego "stróżą" polegającego na obsadzaniu zagrożonych terenów rycerstwem. Uznano, że dobrym pomysłem będzie zaangażowanie w walkę z Prusami zakonu rycerskiego. Początkowo stworzono nowy zakon nazwany braćmi dobrzyńskimi. Nie miał on jednak odpowiedniego zaplecza finansowego i organizacyjnego, a w jego szeregi wstąpiło zaledwie kilkadziesiąt osób. W tej sytuacji pojawił się pomysł sprowadzenia krzyżaków. Konrad Mazowiecki nadał im ziemię chełmińską. Ci po kilku latach urządzania się poprosili o wsparcie w postaci wspólnego najazdu na ziemie Prusów.
Jak na ironię losu ten najazd, który dopomógł organizacji, który w przyszłości wyrządziła wiele złego Polsce, w przeciwieństwie do wcześniejszych był udany. Pozwolił krzyżakom rozpocząć stopniowe opanowywanie Prus.
Za sprowadzenie krzyżaków obwinia się Konrada Mazowieckiego. Są jednak przypuszczenia, że pomysł ów mógł mu podsunąć Henryk Brodaty, oczywiście nie przewidując bardzo dalekosiężnych konsekwencji.
Wcześniej, przed "krucjatą" doszło też do nowego układu Henryka Brodatego z Konradem Mazowieckim w Chełmie koło Krakowa (nie mylić z miastem!). Ten drugi uznał władztwo Bolesława Wstydliwego w Sandomierzu i regencję.
Niedługo po powrocie z wyprawy pruskiej w 1234 r. Henryk ponownie zaatakował Wielkopolskę. Tym razem atak zakończyła się sporym sukcesem. Śląski książę prawie opanował kolejną dzielnicę. Od zupełnej klęski znowu uratowali Władysława Odonica duchowni. Dzięki ich wstawiennictwu zachował władzę w północnej części dzielnicy z Gnieznem i Poznaniem, natomiast południowa i zachodnia z Kaliszem, Śremem i Santokiem przeszła pod panowanie Henryka Brodatego. Próba odzyskania Śremu podjęta rok później przez księcia Władysława zakończyła się niepowodzeniem.
Tym samym książę Henryk Brodaty był już władcą sporej części podzielonej na dzielnice Polski. Jednakże jego władze miała bardzo różne podstawy. Na Śląsku była to dziedziczna, mocna władza o starym, patrymonialnym charakterze. W księstwie krakowskim było inaczej. Tam władza pochodziła z elekcji. Książę musiał się bardziej liczyć z poddanymi, zwłaszcza z możnymi. Nieco podobna sytuacja była w południowej Wielkopolsce. Była ona zdobyta siłą, ale też były elementy porozumienia z miejscowymi możnymi. Z kolei w księstwach sandomierskim i opolsko-raciborskim (górnośląskim) władza była tylko regencją sprawowaną w imieniu tamtejszych małoletnich książąt. Z natury rzeczy była tylko tymczasowa.
Są pewne ślady wskazujące, że książę Henryk Brodaty myślał o zdobyciu korony królewskiej. Nawet jeśli rzeczywiście tak było, do realizacji tego zamysłu nie doszło. Powodów było wiele, jednak dwoma głównymi był brak czasu oraz... konflikt z duchowieństwem.
Może się to wydać zaskakujące, że osobiście bardzo pobożny książę popadł w poważny konflikt z hierarchią duchowną. Zrozumienie tej kwestii wymaga, by wcześniej opowiedzieć o jego koncepcji władzy oraz o polityce gospodarczej.
Książę Henryk Brodaty postępował różnie w zależności od dzielnicy. W swoim dziedzicznym księstwie dolnośląskim, inaczej niż w księstwie krakowskim, gdzie musiał układać się z możnymi, był konsekwentnym obrońcą patrymonialnych uprawnień książęcych – ostatnim spośród książąt, nie licząc Konrada Mazowieckiego. Świadectwem takiego podejścia może być pewne charakterystyczne zdarzenie. Otóż kanclerz władcy, Mikołaj, chciał założyć klasztor i uposażyć go własnym majątkiem, uczciwie zarobionym pracą dla księcia. Bał się jednak, że książę nie wyrazi na to zgody. Poprosił o wstawiennictwo aż trzech biskupów oraz zorganizował wspaniałą ucztę, na którą zaprosił ich wszystkich. Gdy już ucztujący książę był odpowiednio rozluźniony i wesół, dopiero przedstawiono mu sprawę, robiąc to w odpowiednio pokorny sposób. Książę Henryk surowo ich napomniał, że "prawa i życzenia poddanych" zależą od "nostrum "velle" vel nostrum "nolle" "("naszego "chcę" lub "nie chcę" "). Ostatecznie wyraził zgodę, pod warunkiem wszakże, iż... fundacja zostanie przypisana jemu i to jego imię będzie wymieniane w modlitwach dziękczynnych. Takie podejście było już jednak coraz bardziej anachroniczne, gdyż następowały zmiany społeczno-gospodarcze i mentalne.
Z drugiej strony jako dobry polityk Henryk Brodaty potrafił być elastyczny. W księstwie krakowskim, a także w południowej Wielkopolsce, postępował już inaczej. Co więcej, także na Śląsku zaczął powoli "rozmontowywać" patrymonialny model państwa, aczkolwiek tylko na polu gospodarczym.
Warto podkreślić, że Henryk Brodaty miał duże zrozumienie dla spraw gospodarczych i był na tym polu śmiałym reformatorem. To dzięki jego polityce Dolny Śląsk stał się przodującą gospodarczo dzielnicą Polski. Jak do tego doszło?
Ujednolicał powinności dla poddanych, znosząc faktycznie kategorie niewolnych. Zagospodarowywał pustki, sprowadzając kolonistów z Niemiec. Koloniści osadzani byli głównie na zachodzie Śląska – na Pogórzu Sudeckim oraz nad Bobrem i Kaczawą. Powstał nowy długi pas zagospodarowanych ziem od Bolesławca poprzez okolice Lwówka i Złotoryi aż po Piławę i Środę. Koloniści byli zwolnieni od obowiązków, jakie ciążyły na reszcie ludności. Zakładane były miasta na prawie niemieckim oraz wsie. Pewnym niebezpiecznym w dalszej perspektywie działaniem było izolowanie ich od reszty ludności, przez co utrzymywali odrębność językowo-kulturową i nie asymilowali się. W dalszej perspektywie miało to zapoczątkować germanizację Śląska. Oczywiście książę tego nie chciał. Odrębność przybyszy była związana z czym innym, a mianowicie z obawą, że przedwczesne rozszerzenie nowego sposobu gospodarowania na resztę ludności doprowadzi do załamania się ówczesnego państwa, opartego na różnego rodzaju powinnościach poddanych wobec władcy. Na dłuższą metę izolacja była nie do utrzymania, z czego książę Henryk zdawał sobie sprawę. Gdy po latach "wolnizny", gdy nie tylko nie było zniesionych już powinności, ale też – tymczasowo – podatków, nowo zagospodarowane tereny się wzbogaciły i napędziły rozwój gospodarczy całej dzielnicy, książę zaczął powoli dopuszczać obok niemieckiej także polską ludność do nowego systemu. Już od 1228 r. są ślady zakładania nowych miast i wsi "na prawie niemieckim", ale z polskimi osadnikami.
Obok Niemców na Śląsk byli sprowadzani też Walonowie, którzy słynęli jako specjaliści od górnictwa. Ta gałąź gospodarki także rozwijała się na Śląsku. Wydobywano między innymi złoto i srebro.
Przeprowadzona została lokacja wielu śląskich miast, a pośród nich także stolicy księstwa – Wrocławia.
Patrymonialne podejście do poddanych oraz sprawy gospodarcze stały się genezą konfliktu z hierarchią duchowną, jaki pojawił się pod koniec życia Henryka Brodatego. W ramach udogodnień dla kolonistów książę zażądał mianowicie od biskupa, by zostali zwolnieni od przeznaczonej dla niego dziesięciny. Mieli płacić jedynie pewną, niewielką zryczałtowaną kwotę. Biskup wrocławski Cyprian zgodził się na to, ale jego następca, Wawrzyniec, cofnął tę zgodę. Zapoczątkowało to trwający długo spór. W końcu przysłany przez papieża rozjemca doprowadził do zawarcia kompromisu. Książę wywalczył najważniejsze, to jest to, że koloniści mieli płacić tylko zryczałtowaną opłatę. W pomniejszych punktach sporu ustąpił biskupowi. Co więcej, ten ostatni przekonał się z czasem do sposobu gospodarowania księcia i... zaczął go naśladować, w podobny sposób zagospodarowując w swoich włościach znajdujące się na tereny w okolicach Nysy, a poza księstwem dolnośląskim także koło Ujazdu w księstwie górnośląskim.
Po śmierci biskupa Wawrzyńca w 1232 r. doszło do wybuchu nowego konfliktu między księciem a nowym biskupem Tomaszem I. Ten ostatni zarzucił księciu, że zmusza poddanych z jego posiadłości do pełnienia posług, z których powinni być zwolnieni z racji nadanych kiedyś immunitetów. Z kolei książę zarzucał biskupowi, że wspomniani wyżej "biskupi" koloniści, trzebiąc puszcze koło Nysy, zapuścili się za daleko i przekroczyli granice posiadłości biskupa. Co więcej, Tomasz był mniej skłonny do kompromisu od swego poprzednika. Konflikt miał poza czysto majątkowym także podtekst polityczny. W tym czasie trwał konflikt niemieckiego cesarza Fryderyka II z papieżem Grzegorzem IX. Książę Henryk był w dobrych układach z cesarzem. Biskup wrocławski uzyskał zdecydowane poparcie arcybiskupa gnieźnieńskiego Pełki. Śląski władca miał swoje kontakty w Rzymie i potrafił przewlekać spór, ale nie był w stanie doprowadzić do jego rozstrzygnięcia na swoją korzyść.
Jakby tego było mało, grupa stronników księcia Władysława Odonica wywołała w 1237 r. zaburzenia w tej części Wielkopolski, która była pod panowaniem Henryka. Bunt został stłumiony, ale jego tłumienie uznane zostało za złamanie pokoju z 1235 roku. Legat papieski Wilhelm z Modeny wezwał księcia Henryka do złożenia wyjaśnień. Gdy ten się nie stawił w wyznaczonym miejscu o wyznaczonym czasie, legat obłożył go klątwą kościelną. Kościelni dostojnicy z Czech zdjęli tę klątwę, ale biskupi polscy tego nie uznali. Spór rozstrzygnął papież, który ogłosił, że ekskomunika nałożona przez jego legata zostaje tymczasowo zawieszona, ale nie zdjęta.
Była to ironia losu, że pobożny książę zmarł w niejasnej sytuacji zawieszonej ekskomuniki. Nastąpiło to 19 III 1238 roku w Krośnie Odrzańskim. Książę pochowany został w podziemiach klasztoru w Trzebnicy – tego samego, którego wyłączną fundację kazał sobie przypisać, choć w istocie inicjatorem był jego kanclerz Mikołaj. Jest to kolejna ironia losu, tym większa, że książę był też już jedynym, faktycznym i niewątpliwym fundatorem innego klasztoru, a mianowicie klasztoru cystersów w Henrykowie.
Z pewnością był postacią nietuzinkową. Uznaje się go za jednego z najwybitniejszych książąt doby rozbicia dzielnicowego. Co ciekawe aż do XIX funkcjonował głównie jako "mąż swojej żony", pobożny małżonek świętej Jadwigi. Dopiero w tym stuleciu historiografia zaczęła się nim bliżej interesować i doceniać jego talenty.
Zamieszanie w jego ocenie poczynili historycy niemieccy, którzy próbowali przedstawiać go jako rzekomego zniemczonego germanizatora, który jakoby sprowadzał kolonistów w celu germanizacji Śląska. Oczywiście w rzeczywistości chodziło tylko o kwestie gospodarcze. Nie ma też żadnych śladów w źródłach, które wskazywałyby, by był zniemczony. Wiadomo, że jeszcze jego wnuk, książę Bolesław Rogatka, prawie nie znał niemieckiego i bardzo źle mówił w tym języku. Sam Henryk Brodaty walczył z Niemcami o Ziemię Lubuską. Niemniej jego działalność niechcący ułatwiła zadanie Niemców, ale on sam nie mógł tego przewidzieć. Zresztą niemieckich kolonistów sprowadzano w późniejszych wiekach także do innych regionów Polski.
Część polskich historyków przejęła opinię Niemców, w odróżnieniu od nich negatywnie oceniając działania księcia, większość z nich jednak poszła innym tropem, dokładniej przyglądając się polityce śląskiego Piasta. Generalnie historiografia ocenia go raczej pozytywnie, acz nie bez zastrzeżeń. Jest uważany za dobrego gospodarza dbającego o rozwój gospodarczy rządzonych przez siebie ziem, a także zdolnego polityka, który umiał zręcznie lawirować w skomplikowanej sytuacji rozbicia, a ostatecznie bardzo zbliżył się do zjednoczenia kraju. Jego "imperium" było jednak kolosem na glinianych nogach. Już po jego śmierci księstwa sandomierskie i górnośląskie odpadły od "monarchii Henryków śląskich", bo tamtejsi małoletni książęta, Bolesław Wstydliwy i Mieszko Otyły, doszli już do odpowiedniego wieku, co oznaczało koniec regencji. Ostateczny rozpad dzieła Henryka Brodatego nastąpił po tragicznej śmierci jego syna i następcy, Henryka Pobożnego, który poległ w bitwie pod Legnicą, walcząc przeciw najazdowi mongolskiemu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz